Strefa kota

Intencja zdrowia dla Lemurii

Zdrowie małej Lemurii było moim marzeniem
Te dwa zdjęcia dzielą niecałe trzy miesiące. W schronisku kocie dzieci często umierają psychicznie, a za psychiką podąża małe, nieodporne jeszcze ciałko. Lemuria zamknięta w klatce odmawiała jedzenia, była w ciężkim stanie. Rokowanie zdrowotne plasowało ją na delikatnej granicy. W klatce leżały podłączone do kroplówki zwłoki maleństwa, które jeszcze żyło i oddychało, ale nie miało już siły ani chęci, żeby wstać, ruszać się, jeść. Schroniskowy stres potrafi powalić rosłego i zdrowego kota, a co dopiero kruchy organizm ważący tyle, ile jabłko.
Kiedy przyjechałyśmy z Lemurią do domu, zwłoki podniosły się, spałaszowały zawartość miseczki, wdrapały się na moje ramię i szybko ustaliły, kto tu wydaje polecenia (i nie byłam to ja). Tak zostało do dziś. Lemuria jest najbardziej odważna, przebojowa i szalona z naszego stada. Rodzinna i wylewna. Bawi się chętnie i drapieżnie, żeby po chwili zasypać pocałunkami. Rasowa lwica, choć dachowiec.

Podczas adopcji Lemurii brałam pod uwagę każdy scenariusz, byłam gotowa na wszystko. Towarzyszę kotom, jak tylko umiem, również w odchodzeniu. I gdyby Lemuria odeszła, poszłabym razem z nią, tak daleko, jak tylko bym mogła.

Przede wszystkim jednak byłam nastawiona na wyzdrowienie Lemurii i podążałam razem z nią, z intencją zdrowia. Kiedy rozpoczęła się walka o koteczkę, lekarze mówili, że być może nie będzie miała oczu. W pewnym momencie wirus herpes zaatakował je bardzo agresywnie, w miejscu gałek ocznych były dwie żywe rany zarastające tkanką.

 

Zatkałam uszy na głosy, które nie dawały nadziei

I robiłam swoje. Ten rok pokazał mi, że nie warto dać się zastraszyć, również lekarzom. Lemuria też się nie ugięła i za to jestem z całego serca wdzięczna tej małej burej Pchełce. Zdjęcie po lewej pochodzi z początku sierpnia, zdjęcie po prawej pokazuje Lemurię w październiku tego samego roku. Wtedy wydawała mi się piękna, a teraz jest jeszcze piękniejsza!

 

Życzę nam wszystkim dużo odwagi, spokoju i jasności

Poczucia, że robimy dokładnie to, co mamy w danej chwili zrobić, bez względu na wszystko. Kiedy podążamy sami za sobą, towarzyszy nam uczucie spełnienia, którego nie da się porównać z niczym innym. Jesteśmy tym, kim mamy być. Robimy właśnie to, co do nas należy. Ujmując to dosłownie: robimy to, kim jesteśmy. Tego stanu doświadczyłam, kiedy szłam za swoim czuciem, pewnie, w jasnym kierunku, a ze mną szła Lemuria. Do zdrowia i życia.

 

2 komentarze

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *